Na korytarzu w swojej kamienicyT. zastał zamieszanie – ojciec dyskutował z prof. Kalinowskim – astronomem z 1.piętra o religii i o tym, że (wg Albina) jeśli ktoś z własnej winy nie zna swojej religii nie musi być potępiony. Potem ojciec relacjonował, że zaczęło się od chorej Dąbrowskiej, której Albin powiedział, to co zwykle w takich przypadkach mówi się chorym, że Bóg doświadcza, ale pamięta, że kto na ziemi…Na co naszedł astronom – i tak się zaczęło. Teraz natomiast ojciec mówiąc to natknął się na T., który słuchał oparty o drzwi. Doszło do wymiany zdań: T.poglądom ojca na wiarę i fakt, że należy ją szanować i nie ma prawa odbierać jej, zwłaszcza, gdy nie ma nic lepszego do zaoefrowania przeciwstawił pogląd naprawdę tkwiąca w nauce – najcenniejszą wartość. Ojciec powiedział, że nie wie co myśli T., bo i skąd? T. nie okazał mu zaufania. Doszli do tego, że T. nie bał się że ojciec jako katolik zacznie go usilnie przekonywać do wiary, ale że nie mógł zrozumieć, jak kogoś może nie poruszać zawartości ksiąg, z którymi się zetknął. Ojciec natomiast uważał, że księgi to dużo za mało, nawet jeśli to jest wbrew rozsądkowi. Gdy ojciec odprowadzal go do pokoju twarz T. wydała mu się zimna i zacięta. Nagle weszła Zosia(matka T.), przypominając o wizycie u Pańci. T. wymówił się nauką. Zofia słyszała jeszcze jak Albin pyta T. Co zamierza zrobić – przemysleć, zbadać. Prosił tylko ojca by mu nie przeszkadzał. Zapytany o medalik, powiedział że trzyma go w szufladzie. Ojciec poprosił go, żeby mu go oddał. Grodzicka nie mogła na to patrzyć: zawiesiła medalik na szyi 3miesięcznego Teofila. O swoich wątpliwości powiedziała o tym mężowi. On jednak mówił jej, że nikt nie uczył go jak postępować w takim przypadku, że jego syn zadał mu lekcje, której nie potrafi rozwiązać. Ona płazce i wzdycha, on musi coś robić. Grodziccy wyszli w końcu. Przed Statuą Matki Bożej powiedział do żony, że codzienność zagłusza w człowieku sprawy związane z Bogiem i że trzeba przyznać T. że jego to naprawdę obchodzi. Zosia twierdziła, ze nie każdy może być teologiem, ale Albin uważał, że jednak nie jest dobrze, że teraz nie wiedzą co robić, jak pomóc wątpiącemu synowi. Gdy nagle odezwały się wozy straży pożarnej Zosia przeżegnała się ze strachem, choć T. był bezpieczny, wozy skręciły w inną stronę. W milczeniu doszli do domu Pańci, która przywitała ich niespodzianką: księdzem Grozdem (stary znajomy Pańci; spotkała go koło katedry i zaprosiła) Grali w karty (sukces Albina)i chwilkę tylko znaleźli się na osobności, wtedy Albin zapytał o zdrowie ks. Paliwody (przyjął właśnie dziś Ost.Sakrament) i stwierdził: „Namiestnik wraca w przyszłym tygodniu. To będzie chyba w sam czas?”. Ks. Przytaknął.