Postanowił zostać, przyjrzeć się z bliska zachodzącym przemianom. Zaczął podróżować po rozpadającym się imperium radzieckim. Wtedy też, podczas licznych wojaży, pękły wszystkie ograniczenia, które dotąd krępowały Wilka: paradoksalnie
w kraju łagrów i kołchozów odnalazł tę swobodę, której brakowało mu zarówno
w Europie, jak i w Ameryce.
Swoje podróże rozpoczął od bliskich tras: Tallin, Pribałtyka, Leningrad, Szlisseburg. Potem przyszedł czas na dalsze wyprawy: zwiedził półwysep Jamał za kręgiem polarnym, gdzie dwa dni mieszkał w czumach u Nieńców*, w Charkowie był świadkiem ekshumacji grobów polskich żołnierzy, w Kazachstanie poszukiwał śladów Aleksandra Wata, a znalazł przemytników konopii indyjskich, z którymi przeszedł całą drogę przemytu . Był w Jercewie – w łagrze, w którym przebywał Gustaw Herling – Grudziński, a wizyta ta stanowiła kolejny przełom w życiu Wilka: dzięki niej stał się korespondentem „Kultury” Jerzego Giedroycia.
W styczniu 1992 roku Wilk został zaproszony jako referent przez spadkobierczynię praw autora Opowiadań kołymskich do Wołogdy, na tak zwane Czytanie Szałamowa (ros. Шаламовские Чтения). Jercewo natomiast jest następną stacją za Wołogdą, Wilk miał nadzieję na odnalezienie tu jakichś pozostałości po obozie, może świadków, którzy go pamiętają, a jak się okazało – znalazł w pełni czynny łagier, zajmujący się produkcją wszelkiego rodzaju – od mebli po gotowe domki składane z części . Przedstawiając się jako korespondent z Polski (akredytacja Gazety Gdańskiej ważna była na okres dwóch lat), Wilk dostał się nie tylko do zamkniętej zony, ale również uzyskał wgląd w akta byłego więźnia obozu – wielkiego polskiego pisarza Herlinga – Grudzińskiego. Do Jercewa wracał jeszcze dwukrotnie – raz, by się rozeznać w okolicy, następnie z ekipą telewizyjną, by nakręcić film o obozie. Wtedy też kupił swój pierwszy dom na Północy – w Tajwedze niedaleko Jercewa odkupił go od kołchozu, za cenę dwóch skrzynek wódki . Wielki, drewniany budynek przetransportował nad brzeg jeziora, ale nie zagrzał tam długo miejsca – na południu rozgorzały walki i Wilk udał się jako korespondent wojenny do Abchazji. By tam dotrzeć przemierzył cały Kaukaz – zaprzyjaźnił się z Basajewem*, rozmawiał
z Dunajewem* i czeczeńskimi najemnikami, a Gruzińską Drogę Wojenną* przebył autostopem. Początkowo chciał zabrać się z Czeczenami, którzy mieli wesprzeć Abchazów, lecz okazało się, że bardziej zajęci byli wiecowaniem niż realnym działaniem. W końcu Wilk wylądował w Tbilisi, a następnie samolotem z najemnikami dostał się na plażę w Suchumi, gdzie otarł się o śmierć.
Po powrocie do Moskwy, pod koniec września 1992 roku, zapragnął odpocząć od wojennych emocji, postanowił wyjechać na północ, nad Morze Białe. Od znajomego z Archangielska otrzymał bilet na ostatni w sezonie rejs na Wyspy Sołowieckie – to miał być sobotnio – niedzielny wypoczynek, ale pejzaż i atmosfera Sołowek tak Wilka zafascynowały, że został tam od razu na trzy tygodnie. Wielka cisza, która od pierwszej chwili pobytu poraziła go, zmusiła także do zastanowienia się nad sobą, nad dalszym swoim życiem. Wilk zrozumiał, że nie jest w stanie pojąć Rosji będąc ciągle w podróży, bo im więcej jeździ po kraju, tym mniej o nim wie – „im więcej poznawałem, tym bardziej wątpiłem, iż całość uchwycę” – zauważy po latach w jednym z wywiadów. Pół żartem, pół serio Wilk swoje doświadczenia z wypraw po Rosji, porównuje do sytuacji z Kubusia Puchatka A. A. Milne: „im głębiej Prosiaczek wchodził do chatki Puchatka, tym bardziej Puchatka w niej nie było” . Dopiero atmosfera Wysp Sołowieckich sprawiła, że jak w zwierciadle lub soczewce zobaczył to, czego nie mógł objąć podróżując po tak wielkim obszarze. Po upływie owych trzech tygodni był już zdecydowany – przeprowadza się na Wyspy.
Tak zaczęła się jego przygoda z Daleką Północą, która trwa do dziś.
W 1995 roku został Wilk korespondentem „Kultury” Jerzego Giedroycia. Zdecydował o tym przypadek, łut szczęścia – mianowicie: mieszkając już na Sołowkach, napisał Wilk list do Gustawa Herlinga – Grudzińskiego, w którym opisał swój pobyt w łagrze w Jercewie. Autor Innego świata przytoczył ów list w swoim Dzienniku pisanym nocą, przedrukowanym w paryskiej „Kulturze”. Zimą 1994/1995 roku Wilk otrzymał szereg propozycji nawiązania współpracy, zarówno z prasą, jak
i telewizją. Jednakże odstraszała go myśl o upolitycznieniu mediów – bał się jednoznacznej identyfikacji, uwikłania się w grę polityczną, dlatego z ostateczną decyzją zwlekał aż do momentu, gdy otrzymał list od Jerzego Giedroycia . „Kultura” jako pismo, pozostające poza polskimi sporami, prowadzące mądrą i dalekowzroczną politykę wschodnią od razu przypadło Wilkowi do gustu. Na jej łamach ukazywały się rosyjskie eseje, reportaże i przemyślenia dziennikarza. Natomiast w 1998 roku, za namową Redaktora, Wilk wydał swoje sołowieckie zapiski w formie książkowej, nadając im tytuł Wilczy notes. Siedem lat później została wydana kolejna część reportaży, tym razem pod tajemniczym tytułem Wołoka. W trakcie prac nad ową książką do Wilka dotarła smutna wiadomość o śmierci mentora i mecenasa – Jerzego Giedroycia. „Kulturę”, zgodnie z życzeniem zmarłego – zamknięto, a Wilk po raz kolejny stanął na rozdrożu, na jakiś czas zarzucił pisanie.