Okolice Baranowa. Narrator odwiedza grób nieznanego partyzanta. Przypomina sobie, że przed laty w tych okolicach ukrywał się oddział powstańczy pod dowództwem Heydenreicha-Kruka.
Porucznik Laudański dołącza w Opolu Lubelskim do oddziału pułkownika Ćwiecińskiego. Ten opisuje mu sytuację. Buntownikami dowodzi Niemiec, Heiyenreich, który zawsze rosyjskich oficerów wypuszcza wolno.
Przez rynek przejeżdża w karecie pani Kleniewska z Czyściowiec. Wzbudza zainteresowanie oficerów. Mąż jej „za granicą”, ona sama gospodaruje pokaźnym majątkiem. Laudański nieswojo czuje się w polskich miasteczkach. Jest Polakiem, ale na służbie carskiej, nie mówi po Polsku, chociaż inni oficerowie tak. Cwieciński ma pod swoją komendą dziewięć kompanii piechoty, jazdy i altylerii. Tego obawiają się powstańcy, gdyż nie posiadają w ogóle altylerii. Na rynku Laudański spotyka kozaka. Podchaluzin został parę godzin temu wypuszczony przez powstańców, z rozkazem dostania się do Lublina, gdyż ma list od Heydenreicha do gen. Chruszczowa. Tymczasem z karety wysiada kobieta, udaje się do gospody. Mężczyzna siedzący na koźle to jednak nie służący, gdyż w karczmie siadają razem. Ćwieciński prosi Laudańskiego na naradę. Udają się nad rzekę. Wiedzą, że powstańcy ruszyli w stronę Baranowa, chcą przedostać się za Wieprz. Ćwieciński chce ich zatrzymać, ale potrzebuje do tego wsparcia, więc wysyła Laudańskiego do Dęblina po pomoc.
Do pani Laury Kleniewskiej przybywa z wizytą nieznany jej Kazimierz Wydrychiewicz. Pani Laura jest podejrzliwa, jeszcze tego ranka Wydrychiewicz został aresztowany przez heydenreicha. Mężczyzna wyjaśnia, że to było ukartowane, aby Moskale nie podejrzewali go o współpracę. Wydrychiewicz prosi Laurę o pomoc. Musi przewieźć 50 tys. rubli do Lublina. Najlepszym rozwiązaniem jest kareta, pieniądze ukryje się pod krynoliną. Karetę ma Laura. Pieniądze są niezbędne na zakup amunicji dla powstańców. Heidenreich ma 3 tys. ludzi. Nie ma natomiast w ogóle amunicji, Wydrychiewicz może ją zdobyć. Jeśli nie będzie amunicji Heidenreich roześle ludzi do domów. Laura jest wzburzona, zgadza się pomóc.
Podchaluzin towarzyszy Laudańskiemu w podróży. Podczas postoju rozmawiają. Kozak zagaduje o narodowość. Laudański jest Polakiem, pochodzi z Litwy. Czuje się nieswojo podczas tej rozmowy, tłumaczy się, że przysięgał na wierność carowi. Walczy przeciw buntownikom. Kozak jednak nie czuje złości do powstańców, współczuje im. Laudański za to czuje żal, oni są wśród swoich, wypytuje Podchaluzina o jego niewolę u powstańców. Kozak przyznaje, że był dobrze traktowany, puszczono go wolno. Opowiada o Kruku, nie wygląda na Niemca, mówi po polsku.
We wsi Parchatka Heydenreich spotyka się z Wydrychiewiczem, który dostarczył amunicję. Spotykają się w chacie jedynego godnego zaufania chłopa, Michalaka. Amunicji jest mało, „muszą uważać, żeby nie za dużo strzelać”. Heydenreich ma nowy plan. Nie ruszą jeszcze za Wieprz. O świcie ma ruszyć konwój z Dęblina. Chruszczow wie o obecności powstańców w okolicy, dlatego rozkazał konwój wstrzymać, jednak Heydenreich rozkaz przechwycił, konwój więc wyruszy, są w nim 2 wozy pocztowe z pieniędzmi i 3 żydowskie z towarem.
Do akcji pozostało kilka godzin.
Komendant Dęblina, sztabsrotmistrz Żukow, ucieszył się bardzo z przybycia Laudańskiego. Potrzebuje oficerów do eskortowania konwoju, Laudański będzie dowodził. W Dęblinie ludzi niewielu, łatwo powstańcy by zdobyli twierdzę. Laudański się opiera, ale musi słuchać rozkazu. Żukow pyta skąd pochodzi, po odpowiedzi Laudańskiego troche zbity z tropu. Ale „sami Cyganie i Niemcy w tych bandach. Prawdziwi Polacy, jak ty, poruczniku, gołąbku, są po naszej stronie.
Las pod Żyrzynem. Powstańcy rozlokowani po obu stronach drogi. Heydenreich rozmawia z towarzyszami, Jareckim i Ruckim. Oni pytają co ma w planach. Zniesie konwój i co? Do pieniędzy dobiorą się powstańcy, a jeśli nie, to i tak jaki jest cel walki, zakupią broń, będą walczyć dalej, ale co dzieje się w Rządzie narodowym nie wiedzą. „jakieś rozeznanie musi być. Nie dla nas, bo nasze życie to już przegrana sprawa.(…) ale dla kraju.” Trudno, wzięli się za swoje i swoje musza robić, a co będzie, zobaczymy. Heydenreich zostaje sam, Antoni przynosi mu herbatę. Rozmawiają. Kruk zaskoczony, że go tak wszyscy za Niemca mają, Niemiec, a bije jek Polak. Antoni zwierza się. „ chciałbym aby ta Polska była(…) ale tak sobie myślę, jaka ona, ta Polska, będzie? –Polska już jest. My, nasza krew, to Polska.”
Świt, Podcholaluzin budzi Laudańskiego, dziwi się, że się zgodził prowadzić konwój, ale rozumie go. (co by powiedzieli, gdyby się nie zgodził, „trudno wam, panie poruczniku”) Oprócz Laudańskiego konwój prowadzą Toll i Stogow. Na drodze spoykają chłopski wóz. Chłopi wiozą wódkę. Rozochoceni żołnierze piją, Laudański przywołuje ich do porządku, konwój rusza dalej. Zaatakowane tyły, prowadzone przez Stogowa. Toll przerażony, ustawiają konwój w porządku i ruszają dalej. Laudański nie zatrzyma się, nie stchórzy przed „swoimi”. Atak z lewej strony, wszyscy instynktownie rzucają się na prawą. Tam też powstańcy. Laudański każe strzelać (mają armatę). Wozy pocztowe pełne ludzi. I powstańcy i żołnierze rzucili się na nie. Toll ginie, pociski się kończą. Po obu stronach pociski się kończą. Laudański postanawia przebić się przez powstańców. Formują szyk wraz z niewielką liczbą pozostałych żołnierzy i biegną. Przebili się. Laudański widzi na wzgórzu jeźdźca. Domyśla się, że to Heydenreich. Woła po Polsku: „patrz tylko, ścierwo niemieckie, jak się Polak bije!”
Zdyszana piechota moskiewska wybiega z lasu. Wybiegają na pola. Zakrwawiony Podchaluzin wyciera zakrwawionego Laudańskiego. Ocalało 87 żołnierzy. Ruszają do Lublina, tam czeka Chruszczow. Podchaluzin oddaje mu list Heydenreicha. Chruszczow chce jeńca ukarać śmiercią za „kontakty” z buntownikami, za wstawiennictwem Laudańskiego pozwala mu odejść. W liście znajduje się jedynie komentarz odnośnie traktowania jeńców. Kruk wszystkich wypuszcza, Chruszczow zabija. Laudański udaje się na kwaterę. Tam zaczyna rozpaczliwie płakać, Podchaluzin go pociesza. „A cóż ty tak? Czy to warto? Że braci pozabijał swoich, Polaków pozabijał? To co? Gołąbku, poruczniku, a jakbyś ruskich pozabijał to co? To także bracia.” Dalej pociesza Laudańskiego, w końcu pyta go o wiek. Przez łzy porucznik wyznaje, że ma lat 22.
Na pobojowisko pierwszy przyjeżdża Wojtek Michalak, chowa zmarłych Polaków, ruskich trupów nie rusza, zaraz przybyć mają moskale. Rannych Moskali przenoszą na podwody. Przejeżdża Laura z Wydrychiewiczem, wiozą opatrunki. Rannych Polaków nie ma, zostali zabrani przez odchodzących powstańców. Ruscy mają być odwiezieni do Lublina. Laura zostawia im część bandaży, aby się opatrzyli. Widzi zrabowane wozy żydowskie, powieszonych kozaków, zabite konie. Kilka godzin później przybywa Cwieciński. Słyszał armaty, ale nie zdążył.
syn pani Laury zginął gdzieś na Podlasiu, mąż poszedł na 10 lat na Sybir, ale majątku im nie skonfiskowano. Podobno pomógł Wydrychiewicz, sam się wyłgał a i innych poratował. Głównym argumentem w jego sprawie było owo spektakularne aresztowanie go przez Heydenreicha. Przez te 10 lat Wydrychiewicz często odwiedzał Laurę, często wspominał też 3 wozy z towarem żydowskim, który tak się zmarnował.
Roma, 1963