poniedziałek, 9 września 2024

T. pomagał ojcu w przeprowadzce urlopowej. Zauważyli (acz przeszli szybko obok) matkę Aliny – Fajtową, grubą, brzydką i nielubianą w towarzystwie radcy, ale spotkaną raz przez niego u Pańci, mającej „sposoby na obłaskawienie takich stworów”. Informację ojca o tym, że Alina jest z Piekarskim Lubieniu T. przyjął obojętnie. Cały dzień spędził z ojcem. Matka wróciła podekscytowana nazajutrz (z pielgrzymki), ale kiedy syn spośród przywiezionych pamiątek wybrał lukrowany piernik, wiedziała, że Bóg nie wysłuchał jej prośby. Upewniła się zatem tylko, że T. nic ojcu nie powiedział. Do kościoła zresztą T. nadal chodził z rodzicami, dopiero w ostatniej chwili dawał się odepchnąć przez tłum i stawał z tyłu bez przekonania w sens tego, na co patrzył. Nie wiedział, że każda z tych mszy jest w jego intencji i ksiądz szeptem dodaje: „Pamiętaj panie o słudze Twoim Teofilu…”. Ze względu na ojca T. utracił swobodę; zanosiło się na zawieszenie do końca wakacji wypraw do Lwowa po książki i że musi wystarczyć mu „Stara i nowa wiara”Straussa, czytana w czasie drzemki ojca, gdy T. wymykał się i szedł nad potok (był jednak boleśnie uzależniony od pogody).
Któregoś dnia radca przejrzawszy gazety oświadczył stanowczo (bo w sprawach pracy z radzącego się żony w drobiazgach stawał się stanowczy), że musi wracać na jakiś czas do Lwowa, bo będzie potrzebny w namiestnictwie ze względu na powodzie. Wyjazd Albina oznaczał dla T. okres swobody. Problemem był jednak Strauss, który ukrywany w dziupli starej wierzby przemókł i mimo zabiegów wyglądał katastroficznie – i jak go oddać nie tracąc zaufania wypożyczającego? Rozgoryczony wyrzucił książkę do potoku. A bez książki powrócił do „bałwochwalstwa ziemi” – zaszywał się w lesie, wracał z igliwiem we włosach, zarumieniony, a matka myślała, że nie może tak wyglądać ktoś, kogo Bóg opuścił.
Znów w gimnazjum – już w 7 kl. T. miał nowego towarzysza z ławki – chuderlawego (co budziło pogardę T.) Sebastiana Siwaka, którego wylali z poprzedniego miejsca nauki.
Tymczasem ojciec cały szczęśliwy wybiegł na miasto z pracy, znalazł żonę robiącą zakupy na straganach, zaczął ją dla zabawy „śledzić”, w końcu cały szczęśliwy ja dopadł – i przy wspólnym śniadaniu w jakimś lokalu niemal pustym wyznał, że dostał piątą rangę – czyli pierwszy stopień generalski (awans). Małżonka aż rozpłakała się ze szczęścia, za co był jej Albin wdzięczny, tym bardziej, że był tylko synem mularza. Albin już snuł plany – chciał kupić nowe mieszkanie, ale trzeba też mówić z T. Żonę tknęło na dźwięk imienia syna, zastanawiała się czy nie powiedzieć mężowi, bo może on zareaguje inaczej niż się spodziewa… ale nie powiedziała.

Previous

J.Parandowski "Niebo w płomieniach" Teofil Grodzicki cz7

Next

Geneza literatury Wiesiołowski cz1

Check Also