Wbrew kartom Grodzicki przegrał, bo kiedy Pańcia nakrywała stół do kart, T. był u sąsiada-astronoma. Ponieważ był odcięty od wypożyczalni (wyrzucił książkę) i przeżywał słowa ojca – wpadł na to, by pójść do profesora. Prof. K.(Kalinowski) Twierdził że Albin ma przestarzałe poglądy. Sam prof. Zasłynął z kłótni ze swoim poprzdnikiem, Dohlem, znanym z tego, że odkył, że w nocy z 24/25 grudnia roku n.e. nad Betlajem pojawiła się kometa Halleya. K. Krtykował D., że wyżej ceni Newtona komentarze do apokalipsy niż prawo ciążenia. Katedrę K. zyskał dopiero po śmierci prof.D. Nie został jednak rektorem. K. mówił T. że nigdy nie ukrywał swoich przekonań. Z ojcem T.-la wyznają tą samą etykę, ale Albin wg prof. nosi brzemię cudzych przekonań, które nauczył się uważać za własne. Zapytał w końcu chłopca po co on własciwie przyszedł, bo na razie mówił sam z siebie. T. zaczął mu tłumaczyć, że gotów jest porzucić wpojone mu pojęcia ze względu na takie właśnie słowa jak profesora, przynoszące ulgę lub niepokój…profesor przerwał mu, gdy zaczął mówić o ateizmie, mówiąc, że 9 na 10 chłopców przeżywa to co T., a potem wraca do dawnego. Powiedział też, że wie czego T. szuka – i otworzył szafę wypchana starymi książkami, Leibniza krytykując (zmarnował umysł, próbując usprawiedliwic biblijnego Boga) dał T. książkę swego przyjaciela (w książce dedykacja) „Zarys filozofii monistycznej” Ernsta Haeckla. T. Z książką ruszył do siebie i czytał 3 godziny, że sam się zdziwił jak czas leci. Byłą już 23 –noc. „Pożar trawił tajemnicę wysokich błękitów. Ogień podłożony ręką dawnego seminarzysty, podsycany wciąż nowym podpałem, objął wszystkie wiązania nieba. Spłonęły już sny, domysły, będące dziedzictwem matek, prababek. Brakło miejsca w spustoszonym wszechświecie dla tronu Wiekuistego.” Patrząc w niebo T. wzdrygnął się dziwnie, gdy spostrzegł jedną jedyną gwiazdę –Syriusza, który widział T. jeszcze w dzieciństwie, śpiącego pod obrazem Anioła Stróża.