Polacy mają różne podejście do języka. Niektórzy go kochają i starają się stosować go możliwie bez pomyłek czy różnego rodzaju błędów. Jednak język polski do łatwych nie należy, w związku z czym nawet sami Polacy mają z nim często problem. Na nieszczęście tych drugich ci pierwsi często lubią chwalić się swoją wiedzą. A także poprawiać błędy innych, mniej zorientowanych w zawiłościach językowych. Jak podejść do takiej sytuacji? Wszystko zależy od punktu siedzenia. Jak zwykle. Osobie, której wytknięto błąd nigdy nie jest miło. Można to zaakceptować w ramach konstruktywnej krytyki, jeżeli wskazującym pomyłkę jest nauczyciel lub inny autorytet. Jednak to sytuacje wyjątkowe. Na ogół nikt nie lubi być poprawiany, zwłaszcza w obecności innych ludzi. Ci ostatni natomiast często mają z tego dużo zabawy. Do śmiechu jest im jednak z reguły tylko do momentu, aż owy poprawiacz wytknie błędy im samym. Czy zatem poprosić taką osobę o to, by sobie darowała? Nie poprawiała zupełnie? To także nie do końca dobre posunięcie. Przede wszystkim dlatego, że w ten sposób niewiele się nauczymy. Może zatem zasugerować wspomnianemu poprawiaczowi, żeby wskazał błąd na osobności? To już lepsza strategia. Dzięki niej z ludzi nieświadomych własnych błędów językowych staniemy się bieglejsi w posługiwaniu się swoim językiem ojczystym. Będzie z nim bardziej za pan brat, a to zawsze lepiej niż nieustannie irytować innych swoimi pomyłkami. Jednak poprawiającym należy zalecić szczególną ostrożność. Sami bowiem także mogą stać się pośmiewiskiem otoczenia, gdy po nieustannym wytykaniu błędów językowych innym, sami jakiś popełnią. A wiadomo, każdemu się zdarza. Błąd może być nawet mało znaczący, ale jak już padnie, zostanie w pamięci otoczenia na długo. O wiele dłużej niż błędy, które sam u innych tak często poprawiał.