wtorek, 10 grudnia 2024

„ Zarudzie nie jest opowiadaniem historycznym. (…) splata się tu mnóstwo prawdziwych nazw, imion, faktów, nastrojów, które stanowią dowolną kompozycję. (…) Chodzi tu o wywołanie atmosfery z płowy zeszłego wieku na Ukrainie. Jest to czysta fikcja.”

Józio zrobił sobie pokój z gabinetu ojca. Mieszka w dworku w Zarudziu, z okna ma widok na rzekę Rudę. Jego przyjaciel, Fiłaret, odwiedza go potajemnie wchodząc przez okno. Od śmierci ojca minęło pół roku, Józio nie chciał zajmować się gospodarką, robiła to Tekla. W jadalni stoi fortepian, wybrany dla Duninów przez Szopena.
Daleki krewny Józia, wuj Ferdynand namawia go, aby tak jak on założył cukrownię. Wuj narzucał się ze swoją opieką, potępiał ojca Józia, Józia drażniła ta opiekuńczość, jest wszak pełnoletni. Oprócz Tekli gospodarką zajmował się pan Florian Szumski, ekonom. W domu nie było pieniędzy, gospodarstwo funkcjonowało, ale Józio nigdy nie miał nawet miedziaka, zastanawiał się, skąd matka brała na czekoladę i książki. Józio chce się spotkać z Masią, wie, że przebywa ona w Daszowie, ale od wycieczki tam powstrzymuje go świadomość pytań o ojca, nie wie co, i nie chce odpowiadać, pytania mają też związek ze sprawą Konarskiego (radykalny spisek przeciw caratowi, zlikwidowany przez cara w 1838r). Józia nocami odwiedza Fiłaret, dużo rozmawiają, Fiłaret to syn parocha (proboszcza obrządku greko katolickiego). Unika jednak tematu ojca. Fiłaret tak jak teraz przychodzi do Józia, przychodził i na rozmowy do jego ojca. Mógłby wiele powiedzieć. Wiadomo, że był u niego koło północy, rozmawiali, o świcie pan Maksymilian zastrzelił się, zostawiając kartkę: „Proszę nikogo o moją śmierć nie obwiniać”. Nie rozmawiali też o sprawie Konarskiego, Fiłaret był wtedy dzieckiem, ale na pewno wiedział więcej od Józia. Konarski spotkał się z kimś w Zarudziu, ale Duninowie nigdy niebyli przesłuchiwani, w przeciwieństwie do większości mieszkańców Wołynia. Rozmawiali o sprawach filozoficznych, historiozoficznych, bardzo rzadko o Masi Dyakowskiej. Józio nie interesował się ludźmi. Wyjątkiem była ona. Przyjeżdżała z panią Zaleską, właścicielką pensji i z panna Goffard. Pani Zaleska lubiła dyskretnie wypytywać o śmierć ojca, nie wierzyła, że nikt nie zna przyczyny jego tragicznego kroku. Panna Goffard początkowo była guwernantką u Duninów. Uczyła Józia także gry na fortepianie. Znała pana Maksa. Potem została „nauczycielką” na pensji Pani Zaleskiej, była znacznie lepiej rozeznana w miejscowych relacjach niż właścicielka. Józio miał fotografię ojca, drażni go jego surowość i uroda. Wie, że nie jest do niego podobny.
W końcu wybiera się do Daszowa, spędza tam cały dzień na zabawie i tańcach, wraca przez las, rozbawiony Ilko, służący, sprowadza mu tego wieczoru Łesię. Ta wizyta na pensji była dla niego jakimś przełomem. Po tej wizycie Masia często odwiedzała Zarudzie, nie szukała jednak towarzystwa Józia, za to odwiedzała często ekonoma. Józio domyślał się, że to sprawy polityczne, nie pytał jednak jakie. Pewnego dnia przychodzi do niego wuj. Prosi go o pieniądze na legiony. Józio jest przekonany, że pieniędzy nie posiada, wuj uświadamia mu, że Tekla chowa przed nim pieniądze, za zbiory buraków dostali sporą sumę od cukrowni, Józio jest obojętny na sprawę legionów, lekceważąco zezwala wujowi na zabranie pieniędzy z buraków. Wuj wyczuwa tu podszepty Fiłareta, zaczyna coś mówić o ojcu Józia, ale urywa. Józio bierze od ekonoma pieniądze, umawiają się na wieczór na karty, zazwyczaj grają we czterech, wraz z Fiłaretem i moskalem, kapitanem Krżyżanowskijim. Kapitan jest niezwykle wylewny w stosunku do Józia, w ogień by za niego skoczył.. Grają w karty, podczas rozmowy napomknął Fiłaret o zalotach Cierżeka do Masi, Józio zazdrosny, w końcu wszystko wygrał Fiłaret. Następnego dnia Józio udaje się z ekonomem na przejażdżkę, oglądać gospodarstwo. W tym czasie do dworu przybywa Fiłaret z ojcem, a także panna Goffrad. Paroch rozmawia z gospodynią a Fiłareta zastaje guwernantka w pokoju Józia. Fiłaret zarzuca Józiowi, że oddał znaczną sumę na cele patriotyczne, sugeruje, że ktoś to może zapisywać. Tego obawiał się pan Maks, bał się Sybiru. Panna Goffrad zarzuca Fiłaretowi, że go straszył, szantażował, bo znał fakty z jego młodości ( Konarszczyzna). Fiłaret grozi, żeby Józio lepiej siedział i się nie angażował, to nic mu nie zagrozi. Poza tym wyznaje, że go nienawidzi. To jego przyrodni brat, nie Józiowi należy się majątek, bo pan Maks bardziej kochał Fiłareta. Panna Goffrad uzmysławia mu, że takich nieślubnych dzieci Maksa jest w okolicy mnóstwo. tymczasem pop rozmawia z Duninową, przyniósł chorej opłatek, w dobrej wierze i naiwnie mówi o tym, że Fiłaret kocha Józia jak brat, marzyło mu się aby poślubił zmarłą w dzieciństwie siostrę Józia, Anetkę. Mówi o majątku pozostawionym przez matkę Fiłaretowi, księdzu marzy się zgoda ponad podziałami, nie tylko religijnymi. Pani Duninowa jest sceptyczna. Goffradowa rozmawia z Duninową, zapowiada przybycie tajemniczego gościa, który chce się przeprawić za rzekę. Pani Duninowa nie ufa Fiłaretowi, czuje się samotna. Następnie matka rozmawia z Józiem, jest przeciwna powstaniu, cieszy się że syn nie miesza się w politykę. On zarzuca ludziom, że nie uznają faktów, mówi matce bezpośrednio o sprawach politycznych, zna je, ale się nie angażuje. Ojciec o nich nigdy nie mówił, ale za nie zapłacił. Na parę dni ma przyjechać Goffardka z Masią. Wraz z nimi przyjechał Alfred Cierżek, daleki kuzyn. Józio nie jest zadowolony, zabiera Masię na przejażdżkę do lasu. Udają się w odwiedziny do żony Ilka, Hańdzi, która mieszka w lesie sama. Tymczasem Alfred udaje się do Szumskiego. Dał mu zadanie, aby wypytywał, wybadał ludzi, w sprawie powstania, zwłaszcza interesuje go Fiłaret. Szumski wie o nim wiele, ale nie ma dowodów. Wie, że groził on Maksowi, dlatego nie należy mu ufać. Alfred sugeruje, że mógłby mu się przydarzyć jakiś wypadek.. Szumski odradza, przynajmniej na razie. Konkurencyjną „siatkę” prowadzi pan Fryderyk. Szumski natyka się na Filareta. Zły zarzuca mu, że szpieguje, Fiłaret odpowiada, że pilnuje Józia, żeby głupstwa nie zrobił. Zarzuca też Szumskiemu, że głupio postępuje. Tymczasem Józio i Masia są goszczeni przez Hańdzię. Wiadomo, że była kochanką Maksa, intensywnie przypatruje się Józiowi. Mówi, że nawiedza ją duch Maksa, mówi jej o Polsce, o chłopach, o powstaniu. Spłoszony Józio wychodzi. Siadają z Masią przy studni, rozmyślają, Józio ją całuje. Wieczorem siedzą wszyscy przy kolacji, jest też Fiłaret. Nagle wchodzi gość, pan Kalikst. Rozmawiają o łąkach, pani Duninowa chciałaby usłyszeć o czymś poważnym. Kalikst o wojnie nie chce rozmawiać, może potem, tylko z Józiem, na osobności. Wszyscy wychodzą, zostaje Józio, Fiłaret i Kalikst. Rozmowa toczy się na temat Złotej Hramoty, manifestu powstańczego rządu tymczasowego, obiecującego przywileje chłopom ukraińskim. Z tym manifestem wędruje Kalikst. Nadchodzi świt, Józio postanawia udać się w dalszą drogę z Kalikstem, emisariuszem, Przewieść ich przez rzekę podejmuje się Fiłaret. Józio ubiera chłopską sukmanę, zabiera też pistolet ojca, idzie pożegnać się z Masią, ale ta śpi, obiecuje pannie Goffard, że wróci. Wsiadają na prom, Józio wyrzuca pistolety do wody, za jedyną broń uznaje złotą hramotę. Fiłaret wraca do dworu, nakazuje Ilkowi udać się szybko do kapitana Krżyżanowskijego. „powiedz mu, że Józio Dunin poszedł za rzekę, poszedł razem z tym panem Kalikstem, emisariuszem z Francji. Trzeba Kozaków z Rzaszkowa. (…) Oni daleko nie ujdą bo zmęczeni i niezwyczajni. (…) Broni nie mają(…), oni mają tylko złotą hramotę.”

Previous

JAROSŁAW IWASZKIEWICZ „NOC CZERWCOWA”

Next

Halloween nie dla każdego

Check Also